czwartek, 20 sierpnia 2015

Z szamponem czy bez szamponu?Co z czym i dlaczego.

Dzisiaj podzielę się z Wami moimi przemyśleniami, zdjęciami i teoriami na temat różnych sposobów mycia głowy.

Kiedy myślimy o myciu głowy pierwsza nasza myśl kieruje się w stronę szamponów- popularne, tanie, łatwe w użyciu...czego chciec więcej? Dla producentów sytuacja, w której wszyscy bezgranicznie im ufają jest korzystna- myc głowę każdy chce czy nie chce musi sięgamy więc po ogólnodostępne środki zadowolone docieramy do łazienki otwieramy nasz nowy nabytek i...dziwimy się czemu po tych wszystkich cudownych obietnicach włosów na głowie mamy co raz mniej a w odpływie co raz więcej.

Moda na delikatne szampony czy aby na pewno?
Większośc włosomaniaczek krzywi się myśląc tylko o "mocnych" detergentach (SLS,SLES,ALS) niestety pojęcie mocnych detergentów jest względne."Delikatne" szampony często zawierają wyższą koncentrację środków myjących potrafiąc obedrzec włosy z warstwy ochronnej równie porządnie co "rypacze".Działa to tez w drugą stronę- nisko skoncentrowany SLS zrobi nam mniej krzywdy niż często drogie super modne i delikatne szampony.Ciekawe porównanie włosów pod mikroskopem przy użyciu kilku środków myjących można znaleźc tutaj:

Traktujmy je jednak jako ciekawostkę, wiele zależy od ilości środka myjącego w szamponie nie tylko tego pod jaką nazwą widnieje w INCI.

No dobrze, doszliśmy do wniosku, że szampony są fajne trzeba je tylko dobrze rozpuścic i nasze życie zmieni się o 180 stopni.Bardzo chciałabym móc się z tym zgodzic, bo sama jestem fanką wygody mycia szamponem ;) niestety podnoszenie się łusek włosa jest najmniejszym problemem, bo ten minimalizujemy odżywkami. Prwadziwy problem zaczyna się na naszej głowie, a raczej w cebulkach włosowych.SLS i SLES ma udowodnione naukowo niekorzystne działanie osłabiające cebulki włosów, powodujące ścieńczenie się włosów i nademierne ich wypadanie oraz skrócenie fazy wzrostu.Jest jeden haczyk- jest to proces długotrwały oczyszczanie włosów szamponem raz na jakiś czas nie zrobi nam krzywdy, jednak częste poddawanie się jego działaniu już tak.Niestety nie dotarłam do żadnych badań dotyczących innych detergentów jedynie tych dwóch najpopularniejszych.Niewygodna prawda nie jest nagłaśniana przez koncerny kosmetyczne z wiadomych względów- światem rządzi pieniądz nie to co kto ma na głowie ;)

A hinduski to mają takie piękne i grube włosy a używają byle czego... 
dokładnie takie było zawsze moje myślenie- wszystko zależy od genów więc chodźmy płakac w kąt zamiast naprawic to co mamy.Pewnie byłoby tak dalej gdyby nie zrobienie małego researchu. Aktualnie hinduski i bengalki, które poznałam mieszkające w miastach i lubujące się w europejskich markach mają włosy bardzo przeciętne.Na około 100 poznanych osób może ze dwie urzekły mnie gęstością swoich fryzur.Co ciekawe ich mamy jedząc to samo jedzenie, będąc poddawanymi temu samemu miejskiemu syfowi w bardzo wielu przypadkach pomimo wieku miały gęstsze włosy niż córki.Same zainteresowane także przyznają, że w młodości kiedy mamy dbały o ich fryzury domowymi sposobami miały dużo bardziej okazałe fryzury.Geny zdecydowanie wpływają u nich na odpornośc włosa na słońce zabiegi chemiczne i zniszczenia, jednak gęstośc tracą z łatwością tak jak my Europejki właśnie dzięki długotrwałemu iściu na łatwiznę.Po obejrzeniu tylu "zwykłych" włosów doszłam do wniosku, ze coś musi by w tej paplaninie ich mam i zaczęłam eksperymentowac na sobie.W końcu czy obietnica gęstszych grubszych włosów nie jest warta poswięceń?

Doświadczenia własne

Do próby odstawienia chemicznych szamponów podeszłam dwa razy wytrzymując miesiąc- za każdym razem kończyło się tak samo- włosów w odpływie było znacznie mniej, łazienki do sprzątania więcej ;) Zmieniło się także ich zachowanie- minimalnie wydłużył się czas między myciami lecz co najważniejsze włosy stały się bardziej posłuszne, przed eksperymentem 1 i między eksperymentem 2 dogodzenie im jakąkolwiek odżywką graniczyło z cudem- w dotyku mogły byc miękkie wizualnie spuszone.Teraz bez odżywek potrafią prezentowa się bardzo dobrze( jak na moje suche z natury możliwości atopowca). Widac, że odżyły odkąd nie katuje ich obdzieraniem z ochronnej warstwy.

Jak się do tego zabrac
Początkowo proces mycia i mieszania ziół bardzo mnie zniechęcał, myślałam, że jak zioła to na pewno przesuszą i tak już suche kłaki i za pewne tak by się stało gdyby nie mieszanie ziół wytwarzających saponiny z tymi śluzotwórczymi.

Bałam się też tego, że włosy wcale nie będą domyte( a już szczególnie jeśli wcześniej je naolejuje!).Na szczęście wątpliwości te rozwiały dwa wpisy, których zdjęcia pokazują włosy pod mikroskopem już po 5 minutach z ziołami indyjskimi, po tym czasie efekty i tak były zadowalające chociaż powinna by też wersja ukazująca "poprawne" użycie.( minimalny czas mycia to 10 min na włosach bez oleju do 40 na włosach olejowanych ale o tym dalej). Tutaj można zobaczyc to o czym wspominam:


Ogólna zasada jest taka jak w zwykłym butelkowym szamponie- coś ma za zadanie umyc włosy, w czymś musimy to rozpuścic i czymś złagodzic.

Czym zastąpic substancje myjące?Czyli naturalne saponiny:
Saponiny oferowane nam przez matkę naturę nie obdzierają włosów z własnej ochronnej warstwy a dodatkowo większośc z tych ziół wzmacnia cebulki włosowe.

1.Shikakai(acacia concinna)- oprócz właściwości myjących oferuje nam pomoc w walce z łupieżem, pobudza ich wzrost oraz przeciwdziała nadmiernemu wypadaniu.Posiada Ph zbliżone do naturalnego.Zmniejsza przetłuszczanie się skóry.
2. Aritha(sapindus mukorossi)- Sprawuje się świetnie w walce z wszami, łupieżem,nadaje połysku włosom PH lekko kwasowe. W formie orzechów piorących wybitnie śmierdzi- polecam przejśc do proszku aby nos nasz i nosy domowników nie cierpiały przez kolejne kilka dni po gotowaniu wywaru.Zmniejsza przetłuszczanie się skóry.
3.Korzeń Mydlnicy lekarskiej(saponariae radix)- prawdopodobnie najdelikatniejszy z myjaczy w dzisiejszym zestawieniu, z mocno naolejowanymi włosami może sobie nie poradzic, z tymi lekko olejem pociągniętymi nie powinien miec problemu .Zmniejsza przetłuszczanie się skóry.
4. Mąka z ciecierzycy- odtłuszcza nie tworząc ciasta na włosach, nie wytwarza substancji myjących ale absorbuje nadmiar tłuszczu.Zawiera proteiny.
5.Mąka sojowa- bomba proteinowa i odtłuszczacz w jednym.Warto zmieszac z mocnymi nawilżaczami
6.Mąka z soczewicy- odtłuszcza, dostarcza mikroelementów, uspokaja podrażnioną skórę głowy.Delikatnie proteinowa.
7.Mąka z fasoli mung
8. Jajko
9.Yucca Schidigera, Korzeń Juki -zmiękcza skórę, zawiera naturalne saponiny, naturalnie oczyszcza, dzięki czemu stanowią idealny składnik szamponów i innych produktów do pielęgnacji włosów. Łagodzi i odżywia skórę głowy.Zapobiega wypadaniu włosów i leczy łupież.

Teraz dodajmy coś łagodzącego i nawilżającego...
1. Kwiat lipy- właściwości śluzotwórcze i łagodzące podraznienia.
2.Parwoślaz lekarski- jak wyżej
3. Siemie lniane- każdy kojarzy nie trzeba go przedstawiac ;)
4.Woda ryżowa- w wersji zwykłej nawilża, nabłyszcza, może przyśpieszac wzrost włosów.W wersji fermentowanej tworzy się w niej kilka przyjemnych dla włosów aminokwasów uzupełniających ubytki. 
5. Woda różana
6.Płatki róży
7. sok z aloesu
8. żel z żyworódki
9. woda pietruszkowa
10.żywokost
Przygotowanie wody ryżowej jest banalnie proste i tanie.Najlepiej wykorzystac ryż brązowy, choc ten biały też się nada jednak będzie mniej "odżywczy".Ryż płuczemy i zalewamy wodą, mniej więcej garśc ryżu na miskę wody.Odstawiamy, po godzinie(lub kilku jeśli o tym zapomnimy :P) zlewamy wodę znad ryżu i odstawiamy na noc w celu fermentacji.UWAGA aby zakończyc proces fermentacji musimy wodę tę przez chwilę pogotowac doprowadzając do wrzenia.Pamiętajcie, żeby nie używac tego cudu jeśli zacznie pleśniec( czasem kiedy temperatura w okół jest wysoka szybko się psuje).

Dodatki odżywcze dla dobra naszych cebulek:
Przy doborze naszych wzmacniaczy panuje pełna dowolnośc, zasadniczo każda substancja, którą kiedyś widziałyście we wcierkach nada się do naszego szamponu.
1.wetiweria pachnąca( vetiveria zizanioides)- wzmacnia cebulki częsty dodatek w mieszankach indyjskich
2.tulsi- odżywia, delikatnie nawilża, wykazuje działanie antyseptyczne i przeciwzapalne.
3.albizia amara- nie znalazłam informacji na jej temat widziała jednak w składzie dwóch szamponów ajurwedyjskich.
4.amla- wzmacnia, poprawia skręt, nabłyszcza
5.kozieradka- lekko nawilża, wzmacnia
6.hibiskus(liscie i kwiaty)- działa pobudzająco na wzrost włosa( na tym polu liście są lepsze), kwiaty skupiają się mocniej na nawilżeniu.Wytwarza minimalne ilosci saponin, samym niestety głowy nim nie domyjecie.
7. brahmi-wzmacnia
8. bhringraj, wzmacnia, przeciwdziala wypadaniu i siwieniu
9. jatamansi (jardastachys grandiflora) wzmacnia
10.Neem- dba o zdrowie skóry głowy, pomocny przy łuszczycy,podraznieniach uczuleniach i wszach.
11.Jamun( czapetka kuminowa, syzygium cumini)- wzmacnia
12.liscie curry- przyspieszają porost, dbają o dobre ukrwienie skóry głowy
13.triphala- przeciwdziała wypadaniu, pobudza wzrost, nabłyszcza
14.kurkuma-antyseptyczna, wzmacnia włosy( dodawac bardzo mało ze względu na właściwości barwiące)
15.tymianek- zmniejsza przetłuszczanie
16.rozmaryn- pobudza krążenie wzmacnia włosy
17. owso
18.nagietek
19.łopian
20. trawa cytrynowa- zmniejsza przetłuszczanie się
21. skrzyp polny
22.herbata czarna- przyciemnia i wzmacnia włosy
23.Lawenda- zmniejsza przetłuszczanie się
24.pokrzywa

Jak przygotowuję swój szampon?
3 łyżki ziół zalewam 700ml ciepłej( nie wrzącej wody), dla maksymalnego "nabrania mocy" przygotowuje godzinę przed myciem, spokojnie jednak wystarczy 10 minut. Dla krótkich włosów spokojnie wystarczy 400ml wody i mniej ziół.Włosy przed myciem olejuje jak zwykle, zaczynam lac ziołową wodą po skórze głowy ważne jest aby dotrzec wszędzie, więc co jakiś czas masuję i przechodzę do dalszego polewania, ostatecznie leję po długości, zakladam turban w okół niego obwijam koszulkę lub utykam papierem, żeby nie lało mi się po twarzy. Na olejowanych włosach minimalny czas trzymania to 40 minut, na "suchych" minut 15.Dobierając nawilżacze współgrające z naszymi włosami nie musimy później używac odzywek, wystarczy olej lub serum do zabezpieczenia końcówek.Jeśli czujemy, ze włosy są zbyt suche możemy spokojnie zastosowac nawilżającą płukankę bez marnowania dodatkowego czasu na odżywki.Osobiście nie czuję już takiej potrzeby. Jeśli mimo wszystko decydujemy się na uzywanie zwykłych odżywek warto raz na kilka myc włosy oczyścic szamponem aby nie nadbudowały się na nich substancje filmotwórcze.

Aby porządnie domyc włosy baza myjąca( zioła z 1 grupy) powinna stanowic około 40% masy naszej mieszanki (przy mydlnicy może okazac się, że jej masa będzie musiała stanowic 70% ponieważ jest delikatniejsza).

dotychczas jestem bardzo zadowolona z tej metody, podsumuję jej długotrwałe efekty stosowania oprócz widocznego zmniejszenia wypadania za kilka miesięcy kiedy wyrobię sobie dokładne zdanie na temat różnych mieszanek.

sobota, 20 czerwca 2015

Recenzja zbiorowa mydeł Planeta Organica w roli szamponu + podsumowanie

Witajcie kochane,

Dzisiaj pragnę przedstawić wam moją opinię na temat mydeł Planeta organica wyrobioną w czasie kilkumiesięcznych testów.Bohaterami tego wpisu są: mydło ghassoul, aleppo, lawendowe i tajskie.

Myjadła dostajemy w 500 ml plastikowych słojach, rozwiązanie wygodne choć średnio higieniczne, wodę, która dostanie się do środka należy każdorazowo wylewać( szczególnie przy tych bardziej zelowych przedstawicielach grupy).Każde z nich testowałam samodzielnie bez późniejszych odżywek aby sprawdzić jak sobie radzą.

Mydło Tajskie

zacznijmy od najsłabszego z rodziny, niech nie zwiodą was ładne kwiatuszki na opakowaniu tak jak to zrobiły ze mną, jeśli spodziewacie się ładnego kwiatowego zapachu przeżyjecie spore rozczarowanie.Jest to zdecydowanie jedno z gorzej pachnących mydeł, które przyszło mi w swoim życiu używać.Wydajność dosyć spora, dobrze się pieni niestety nadaje się tylko do mycia ciała, włosy stają się po nim oklapnięte i nieświeże choć moje kłaki ciężko obciążyć.

Mydło Aleppo

Podziwiam kogoś kto testował to mydło i w nazwie zawarł zwrot " do włosów" na moich niskoporach tworzy efekt szczotki drucianki, żaden rypacz nie robi takich cudów jak ten produkt.Skóra głowy niemiłosiernie po nim swędzi, użyłam dwa razy z czego za drugim z odżywką, efekt ten sam więcej nie miała ochoty się z nim męczyć. Jedyny plus to ładny różany zapach.Stosowałam je także do wieczornego oczyszczania twarzy, niestety szybszego gojenia lub zmniejszenia ilości nieprzyjaciół nie zaobserwowałam.

Mydło lawendowe

Tutaj sprawa przedstawia się trochę lepiej, dobrze zmywa oleje, włosy nie zbijają się w strączki, nie są nadmiernie przesuszone, w miarę gładkie jednak szybciej się przetłuszczają (juz na 2 dzień muszę je umyć zamiast zwykłego co 3). Zapach jest cudowny,słodki. Genialnie nawilża skórę nie muszę po nim uzywac zadnych balsamów/kremów/olei. Bardzo wydajne,świetnie się pieni chętnie do niego wrócę jako produktu do mycia ciała.

Po samym mydle lawendowym bez lampy:


Mydło ghassoul

W kategorii włosowej zdecydowanie zwycięża bijąc większość znanych mi szamponów na głowę( jedynie ryoe jayangyunmo pozostaje na 1 miejscu mojej top listy).Za 18 zł nabyłam wydajny, uniwersalny i zmniejszający ilość męczenia się z włosami produkt.Początkowo używałam go tylko do twarzy, bardzo gęsta konsystencja i problemy z rozpienieniem go na twarzy zniechęciły mnie do testu na włosach, niezbyt wiedziałam czy uda mi się rozpienić tą breję jeśli ze względu na gęstość moich cieniasów mam problem z dotarciem do skóry głowy i późniejszym spłukiwaniem. Zaryzykowałam jednak i była to jedna z lepszych moich włosowych decyzji. Na głowie z dużą ilością wody pieni się zdecydowanie lepiej( chociaż deko trzeba przyłożyć się do masażu) cuda zaczynają się po spłukaniu i wyschnięciu włosów.Są one zdecydowanie lepiej nawilżone( jak po dobrej odżywce), sypkie, gładkie(puch wyeliminowany w 90% zwykle nawet po odzywkach są spuszone mniej lub bardziej) i o 1 dzień dłużej świeże( 4 dni bez mycia głowy). Skóra jest ukojona, nie swędzi.Jest dla mnie duzo tańszym odpowiednikiem ryoe i będę do niego często wracać. Na twarzy spisuje się równie dobrze, często zostawiam je w formie maseczki na 15 minut, pory są wtedy zdecydowanie zwężone, jeśli mam jakiś biały wulkan to szybko przysycha, niestety nie pomaga szybciej "wyciągnąć" podskórnych gul ani nie zapobiega przebarwieniom,ale taka już moja uroda więc cudów nie oczekuję.Za tą cenę zdecydowanie warto spróbować, jeśli nie spisze się na włosach wciąż można wykorzystać je w pielęgnacji twarzy i ciała. Zapach jest dosyć intensywny, kojarzy mi się z eukaliptusem.

Po samym mydle ghassoul bez lampy:



Odbiegając od tematu mydeł, marzy mi się ładny koszyczek wokół głowy niestety dobierać nie umiem, pomimo wielu prób zawsze kończy się tak samo, wpadłam na pomysł zrobienia warkocza i podpięcia go na głowie niestety okazał się zbyt krótki.No cóż może za rok spełnię swoje " marzenie".Około półtorej roku od początku włosomaniactwa zaczynam być zadowolona z grubości warkocza, gdyby ktoś na starcie powiedział mi, że z mojego mysiego ogonka posiadanego przez całe życie uda się tyle wycisnąć zaśmiałabym mu się gromko w twarz ;)




Podsumowanie ostatniego czasu:

Ostatnie 15cm wciąż nadaje się do ścięcia, jest to stara warstwa najrzadszych włosów, z czasem ich się pozbędę na razie dobrze chronią zdrową górę przed uszkodzeniami niech więc sobie żyją w spokoju.

Od ostatniego cięcia trzy miesiące temu urosły około 16cm, jest dobrze, byle do przodu.Podsumowanie zdjęciowe pojawi się na blogu Zielpy w odpowiednim czasie.Problemy hormonalne nie wpłynęły na ich wypadanie, późniejsze eksperymenty z ziołami mocno wpływającymi na hormony także sytuacji nie pogorszył( eksperyment wciąż trwa).
Mimo ogromnej ilości stresu w ostatnich miesiącach nie zauważyłam zwiększonego wypadania.

Najbliższe miesiące jako wolne od szkoły tak więc bardziej luźne upłyną w pielęgnacji na 100% naturalnym eksperymencie ziołowo- ryżowym. Więcej napiszę pewnie pod koniec pierwszego miesiąca jego trwania, startuję jutro. Szampony mydła i odżywki chwilowo pójdą w odstawkę, szampony kiedyś juz odstawiłam i efekty były pozytywne niestety metoda ziołowa jest bardziej czasochłonna, więc w zalatanym zyciu codziennym mimo pozytywnego wpływu ciężko było mi ją gdzieś wsadzić.





piątek, 1 maja 2015

Podsumowanie zapuszczania w kwietniu, recenzja toniku orientana

Witajcie dziewczyny,

Wybaczcie kompletny brak aktywności ale ostatnimi czasy moje życie dość mocno się sypie a zdrowie razem z nim.Pomimo tego twardo walczę o przyrost w akcji organizowanej przez Zielpy, a mechanicznie wykonywane czynności pokroju wcierania i masażu, pozwalają mi chociaż przez chwilę zapomnieć o problemach i wyłączyć się.

Dosyć prywaty czas na podsumowanie kwietnia i recenzję toniku orientany.

Skład produktu przedstawia się następująco:
 Aqua, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Emblica Officinalis Fruit Powder, Melia Azadirachta Extract, Glicerin, Simmondsia Chinensis Seed Extract, Centella Asiatica Extract, Eclipta Alba Extract, Acacia Concinna Fruit Powder, Trigonella Foenum-Graecum Seed Extract, Nymphaea Lotus Flower Extract, Polysorbate 20, Lawsonia Inermis Extract, Ocimum Sanctum Leaf Extract, Lavandula Angustifolia Extract, Arnica Montana Flower Extract, Rosmarinus Officinalis Extract, Thymus Serpyllum Extract, Camphor, Menthol, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate

Tak więc same dobroci jako wyciągi wodne, brak alkoholu w składzie ucieszy osoby o wrażliwej skórze głowy.

Moja opinia:
Po tonik ten sięgnęłam już po raz drugi, w zeszłym roku spotkaliśmy się pierwszy raz i już wtedy byłam zadowolona(inaczej nie wylądował by po raz drugi na mojej półce). Od tamtego czasu producent zmienił niestety opakowanie na "psikacz" atomizer zacina się, po zużyciu 60-70% nie dozuje produktu i niestety za każdym razem trzeba to cudo rozkręcać i wylewać na rękę.Pierwsza wersja opakowania bardziej przypadła mi do gustu.

Co do samego działania produktu- stosowany raz dziennie niestety przyśpiesza przetłuszczanie się skóry głowy(możliwe,że to przez glicerynę z innymi wcierkami tego problemu nie zaobserwowałam, może minimalnie przy misshy, która też glicerynę posiadała) myję ją jednak na tyle rzadko,żeby nie stanowiło to dla mnie poważnego problemu jednak osoby wrażliwe na przyklap powinny przemyśleć zakup. 

Za pierwszym razem obserwowałam wysyp bejbików, przy tym użyciu niestety nie wystąpił, ale przesuszony skalp ładnie się nawilżył.
Przyrost- za  pierwszym razem gdy stosowałam tonik orientany solo wyniósł 3 cm(może 4 nie jestem juz pewna było to dawno). Przy tym podejściu z innymi wspomagaczami w postaci odżywki żeń-szeniowej ryoe( która na dlugość niezależnie od sposobu stosowania zupełnie się nie nadaje tworząc efekt litra oleju na głowie) oraz wewnętrznie bhringraja włosy urosły o 7-7,5 cm.Bez wspomagaczy wyciągam podstawowy 1 cm(  a czasami i z nimi tez..)

Podsumowanie 3 miesięcy z bhrngrajem jako suplementem naskrobię w najbliższych dniach, bo jest o czym pisać.

Pierwsze zdjęcie 04.04( tuż po ostrym cięciu z poprzedniego wpisu)  drugie 02.05





Po ostatnim podcięciu staram się robić zdjęcia na stojąco, bez lekkiego odchyłu głowy, na który tak strasznie narzekałyście chociaż na wszystkich zdjęciach był widoczny bez zmian.Szyja w tej pozycji boli ale czego się nie robi dla czytelniczek :P Mam nadzieję, że rozwiewa to wątpliwości chociaż w jakimś stopniu.

Dodatkowo na własne potrzeby żeby sprawdzić wiarygodność zdjęć ustaliłam sobie punkt pomiarowy w dołeczku pod żebrami, ciężko ten punkt zgubić lub pomylić więc łatwo się do niego odnieść.

Jak u was idzie zapuszczanie? Czy wasze włosy dostały już wiosennego kopa do zycia?:)

niedziela, 12 kwietnia 2015

NDW- duże cięcie, duże nawilżanie

Witajcie :)
Jak wiele z Was już wie w święta podcięłam włosy o prawie 30 cm(granice 28).Oprócz walki o odzyskanie długości w wersji mniej rzadkiej skupiam się na porządnym nawilżeniu w celu zapobiegniecia utraty dodatkowych centymetrów na rozdwojeniach.

W ostatnim czasie denkuję maski planeta organica z serii afrykańskiej- dzisiejszym bohaterem będzie maska z zawartością 15% masła shea.Jak zobaczycie niżej nie jest to mój ulubieniec, włosy są zbyt lekkie,górna warstwa lekko spuszona dół postrączkowany ale w dotyku są idealnie nawilżone.Ze względu na efekt wizualny zdecydowanie do niej nie wrócę, jej siostra z masłem mango jest dużo lepsza i bardzo mocno wzmacnia skręt na czym mi zależy.

Po cięciu włosy niestety nie chcą kręcić się tak bardzo jak wcześniej.Żeby nie kończyć tak negatywnie wymienię jeden plus maski shea- warkocz wygląda po niej całkiem ładnie, jest mięsisty.


Warkocze z wcześniejszych dni po użyciu maski PO, drugie djęcie pod światło, żeby pokazać brak przerw łatwo widocznych pod światło przy rozciąganych warkoczach ;)

niedziela, 15 lutego 2015

6cm w miesiąc na tragicznym składzie? Cuda sie zdarzaja ;)

Witajcie,

dzisiaj zarzucę spóźnioną aktualizacją z grudnia, w zasadzie z okresu 12 grudzień-12 styczeń ;)

Bohaterem dzisiejszego wpisu jest wcierka Missha, produkt który po przyjściu zupełnie rozczarował mnie składem, jednak jako,że obudził się we mnie mój wewnętrzny Żyd postarałam się ją zużytkować- z jakimi efektami przekonacie się niżej :)


Jak widać na zdjęciu, skład nie powala praktycznie wszystko co wartościowe znajduje się po zapachu.Już wiecie dlaczego początkowo nie chciałam na nią tracić miesiąca?Wrażenia z użytkowania są dosyć przyjemne, wcierka lekko chłodzi głowę, czuć "zimne igiełki" tuż po aplikacji, uczucie to jednak szybko znika. Jej konsystencja bardzo mnie zdziwiła, był to wodnisty tłusty glut ;) zapewne uczucie tłustości powoduje pochodna oleju rycynowego na samym początku składu- włosy nie były jednak nadmiernie przyklapnięte, jakoś się wchłaniała.Aplikator w kształcie dziubka podobny do joanny rzepy zdecydowanie ułatwi użycie osobom nie lubiącym bawić się paluchami, ja jednak wolę rozsmarować każdą wcierkę między palcami i dopiero w takiej lekko cieplejszej formie nakładać na skórę głowy. Wydajność zdecydowanie na plus, buteleczka wystarczy na około 3 kuracje miesięczne.Na promocji można upolować ją za 40 zł, cena normalna to złotych 60. Zamawiałam na ebayu, jest też dostępna na tester korea.

Efekty zdjęciowe, bo każdy lubi cieszyć oczy przyrostami prawda?;)
Dodatkowe 6 cm radości, pfu włosów.Tak wiem końce trzeba podciąć, wybieram się w marcu po podsumowaniu 3 miesięcy w akcji zapuszczania u Zielpy.

Jak u was idzie zapuszczanie? Jakie macie plany na najbliższy miesiąc?:)


środa, 11 lutego 2015

Nowy suplement na porost włosów- Bhringraj

Witajcie,
dzisiaj czas wspomnieć o ziołowym suplemencie, który przez najbliższe 3 miesiące będę twardo testować.Zadaniem jego jest przyśpieszenie porostu włosów, zmniejszenie wypadania i pogrubienie pojedynczego włosa, ile z tych obietnic na prawdę spełni? Zobaczymy :)

Dlaczego sięgam po ziołowe suplementy, kiedy jest tyle witaminowych gotowców na rynku? Ponieważ nie mam żadnych niedoborów, hemoglobina wysoka, wszystko inne w normie, mogę tylko eksperymentować ze związkami zawartymi w roślinach ;)

Jakie właściwości prezentuje to niepozorne ziółko?

Oprócz cudownych obietnic dotyczących włosów (potwierdzonych w jakimś stopniu kilkoma badaniami naukowymi), zioło to ma mieć włąściwości detoksyfikujące, wspomagające pracę nerek i wątroby, pomaga w kaszlu i wytwarzaniu wydzieliny związanych z astmą, zmniejsza stany zapalne, może pomagać przy trądziku, zapobiega siwieniu włosów oraz przedwczesnemu starzeniu się organizmu, działa uspokajająco, pomaga przy anemii, bólach głowy, problemach ze snem, gorączka, kaszel

W ajurwedzie nie istnieją suplementy oddziałujące tylko na 1 rzecz- np same włosy, cały organizm tworzy złożoną konstrukcję, wszystko jest ze sobą powiązane.W wielu przypadkach jest to plusem, może być jednak też minusem, np. jeśli nasze cudnie wyszukane ziółko zmniejsza poziom cukru lub rozrzedza krew jako efekt dodatkowy, który przez nas nie jest pożądany.

Dawkowanie

większość stron ajurwedyjskich podaje 1-2 gm proszku dziennie, mój producent zaszalał ustalając maksymalna dawkę na 4gm, zostaję jednak w ramach bezpieczeństwa przy 2.Warto rozkładać dobową dawkę na 2 części- rano i wieczór, niestety z moim wrażliwym żołądkiem rano nie eksperymentuję więc pełna dawka trafia do mnie wieczorem.Proszek można rozrobić w ciepłej (nie wrzącej) wodzie lub "pociągnąć" z łyżki razem z miodem.W formie tabletek kierujemy się wytycznymi producenta na opakowaniu.

Skutki uboczne

Nie znane działanie u kobiet w ciąży, karmiących( widziałam jedną mieszankę dla kobiet karmiących z jego udziałem)  oraz u dzieci. Może powodować spadek temperatury organizmu(drgawki z tym związane) jednak dzieje się to rzadko. Obok triphali jedno z najbezpieczniejszych w stosowaniu ziół ( mimo badań brak informacji o efektach ubocznych).

Smak

Po tym co przeżyłam pijąc proszkowana triphalę bałam się tego cuda. Jednak zupełnie nie potrzebnie, smak zbliżony do skrzypokrzywy, nie identyczny ale dosyć neutralny.Nie odrzuca mnie na myśl o jego piciu, nie jest super pyszny, ale też nie stanowi problemów w konsumpcji.Wymieszany z miodem prawie niewyczuwalny.

Jaki osobiście używam?

Dokładnie tego, z gopala ayurveda. Ważne,żeby nasz bhringraj by przeznaczony do użytku wewnętrznego, proszek z hesh odpada.Gopala ma wersję certyfikowaną, drobno zmieloną przypomina mi dobrej jakości hennę.

Cena
23-50zł  zależnie od formy oraz ilości (100gm proszku, które przy 2gm dziennie wystarczy nam na 50dni kosztuje 23 zł 250gm 36zł więc chyba bardziej się opłaca. Najmniej opłacalną wersją, ale prawdopodobnie najmocniej działającą wersją jest sok dziennie należy spożyć go 30ml, butelka ma 450 ml i kosztuje 50 zł)

poniedziałek, 9 lutego 2015

NDW- walki z puchem ciąg dalszy.

Hej,

dzisiaj wspomnę o swojej wiecznej walce z puchem i jej aktualnych efektach,a także kilku nowościach których recenzji można spodziewać się pod koniec tego miesiąca.

Niedziela zagiela czasoprzestrzen I odbyła się w sobotę.

Włosy naolejowalam olejkiem khadi mała bringraj & brahmi, piekielnie wydajny dla mnie dobrze pachnący i jeszcze lepiej działający, ale o tym będzie w pełnej recenzji ;)
Po upływie kilku godzin umyte dla odmiany szamponem khadi premium do włosów przetluszczajacych się (prawdopodobnie odpowiedniki certyfikowanego khadi- mają te same lekkie detergenty). Nie powiem namęczylam się,żeby w ogóle to rozpienic ale ostatecznie włosy domly się za 1 razem co trochę mnie zdziwiło, przy jego braku mocy byłam gotowa na lekki tłuszcz ;).
Ostatnim krokiem było nałożenie odżywki ReEn w białej butli- pierwszy raz mam tak wydajną odżywkę o niej też więcej wspomnę wkrótce.

Efekty zabiegów prezentowały się tak:

Khadi-olejki do twarzy- recenzja zbiorowa

Witajcie,

dzisiejsza recenzja nie będzie pełna miłości.Będzie wręcz pełna goryczy i smutku bo niby jak te cudowne olejki wychwalane w blogosferze przez posiadaczki nawet skóry tłustej i trądzikowej mogą być złe?Ano niestety mogą rozczarowywując nawet niezbyt wymagającą mnie.

W moim posiadaniu były trzy miniaturki wersja pink lotus,white lily oraz anti-aging.

Składy widac na wyzej zamieszczonych zdjeciach.Na pierwszy rzut oka podobne, roznią sie ziolami.Pomaranczowy anti-aging jest zdecydowanie najciezszy mimo to wchlania sie dosyc dobrze.Wedlug mnie pachnie tez najlepiej w calej tej grupce, wszystkie maja dosyc delikatny zapach- jesli nie lubicie indyjskich kadzidel beda one dobrym wyborem.Nuta zapachowa kazdego z nich jest wyjatkowa, white lily pachnie najdelikatniej.Calkiem niezle nawilzaja skore nie pozostawiajac tlustej warstwy(co jak na razie przy kazdym pseudo lekkim oleju mi sie zdarzalo).Kazdy z osobna jest bardzo wydajny, miniaturkowe opakowania biorac pod uwage wydajnosc sa naprawde dobre dla osob chcacych je przetestowac lub tych ktore szybko nudza sie jednym produktem.

Niestety mimo tych wszystkich plusow jeden minus skresla je dla mnie kompletnie- sa to masakryczne zapychacze, nawet w czasie kuracji atredermem kiedy skora byla mocno wysuszona obsialy mnie zaskornikami od gory do dolu...pomijajac fakt tego, ze atrederm po 5 miesiacach nie pomogl mi nawet minimalnie, oleje te strasznie pogorszyly stan mojej cery i powiem szczerze, ze nie wiem jak bede ja ratowac.

Odradzam kazdej osobie ze sklonnosciami do zaskornikow, oczywiscie wierze,ze innym moga sluzyc a ja jestem dziwakiem jednak nie moge z czystym sumieniem ich polecic a jedynie ostrzec posiadaczki wariujacej skory.Moja twarz ogolnie za olejami nie przepada, jedyne ktore w okresie zimowym toleruje to konopny i marakujowy jednak od nie przepadania do masakry takiej jak po tych produktach daleko ;)

niedziela, 8 lutego 2015

Jak wygrałam z zakolami- efekty eksperymentu olej zamiast wcierki

Witajcie dziewczyny :)

Na forum goodhairday oraz w grupie zapuszczających na facebooku wspomniałam na początku miesiąca o nowym eksperymencie mianowicie o używaniu ziołowego oleju codziennie zamiast wcierki. Jesteście ciekawe co z tego wyszlo? Czy skończyłam z ŁZS lub całkiem łysa? Zapraszam do dalszej lektury :) Efekty zdjęciowe na końcu posta

Na czym polegał eksperyment?

Codziennie przez okres miesiąca używałam ziołowego oleju Eladi kera thailam zamiast wcierki.Pomysł narodził się spontanicznie- bo jeśli codziennie olejujemy twarz małą ilością oleju to czemu by nie zaserwować niewielkiej ilości także skórze głowy?Głowę myłam co 3-4 dni, więc w tej kwestii nic się nie zmieniło jednak wiem,że 9 dni bez mycia zdecydowanie bym nie wytrzymała jak to wcześniej bez problemów się zdarzało.Tak więc metoda ta raczej nie nada się dla osób z przetłuszczającą się skórą głowy i przyklapem.Nie ryzykowałabym także jej stosowania u osób z ŁZS.

Od biedy osoby z przyklapem mogą wcierać go w same zakola, jeśli po nocy coś zostanie lekko przemyć mydłem czy czymkolwiek myjemy twarz.

Czym jest eladi kera thailam?


Jest to olej apteczny z Indii, co odróżnia go od drogeryjnych heshów,daburów khadi i innych cudów? Wysoka koncentracja ziół.Mój olej pochodzi z Arya Vaidya Pharmacy, jednak może on być dowolnej firmy ponieważ każdy olej o tej nazwie będzie przygotowywany według jednej receptury.Indyjskie oleje apteczne niezależnie od apteki przygotowywane są tymi samymi metodami,z tych samych składników według ogólnych wytycznych zawartych w The ayurvedic pharmacopoeia of India ( ciekawscy dokładnych przepisów mogą znaleźć tę księgę w wersji pdf).


Skład czyli to co tygrysy lubią najbardziej :

  • Elettaria cardamomum
  • Amomum subulatum
  • Liquidambr orientalis 
  • Prunus mahaleb
  • Woda
  • Boswellia serrata
  • Cymbopogon martinii
  • Delphinium zalil
  • Angelica glauca
  • Cinnamomum verum
  • cinnamomum tamala
  • cinnamomum myrrha
  • Valeria indica
  • skorupa małży( sporszkowana)
  • Capparis sepiaria
  • Cedrus deodara
  • Aquilaria agallocha
  • Pinus roxburghii
  • Commiphora mukul
  • Calophyllum inophyllum
  • Mesua ferrea
  • Cocos nucifera
  • Crocus sativus
  • schizachyrium exile
 Jak widać skład jest długi, niestety nie podany w INCI, woda i olej kokosowy tworzą bazę, całkiem ciekawe rozwiązanie biorąc pod uwagę, że nie wszystkie substancje rozpuszczalne w olejach rozpuszczalne są w wodzie i na odwrót. Olej w temperaturze poniżej 25 stopni mimo zawartości wody twardnieje, jednak po rozpuszczeniu jest dużo mniej tłusty niż czysty kokos.

Olej ten lekko rozgrzewa skórę głowy( bardzo przyjemne uczucie po powrocie z tej zimnicy na zewnątrz <3) Mimo dużej ilości ziół nie przesuszał moich włosów na długości jeśli nie używałam go nadmiernie często, dodawał ładnej objętości bez puchu.

Wydajność:


 Przez miesiąc codziennego używania + 2 razy na całą długość zużyłam około 35 ml, pełna butelka zawiera 200ml specyfiku, połowę odsprzedałam koleżance więc stan początkowy to czerwona linia na zdjęciu :) Jak widać jest to olej dosyć wydajny, co w moim wydaniu wcale takie oczywiste nie jest.


Czy ma jakieś zastosowanie oprócz skóry głowy/ włosów?
Według sklepu, w którym udało mi się go nabyć nadaje się do masażu noworodków z problemami skórnymi, osób z egzemą, pękającą i suchą skórą podobno można stosować go na twarz, jednak osobiście nie próbowałam (naczynka i rozgrzewające właściwości nie są raczej duetem idealnym, a trądzik i olej kokosowy w moim wydaniu to śmierć na drugi dzień przed lustrem ;) ) Oficjalne włosowe przeznaczenie to łupież, nie piszą nic o nowych włoskach etc, ale jak zaraz się przekonacie robi więcej niż obiecuje producent.

Efekty

Jak już wspomniałam stosowałam go przez miesiąc codziennie, efektami jestem zachwycona.Poradził sobie idealnie z przesuszoną ostatnim czasem skórą głowy (alkohol w maści końskiej robi swoje ;) ) i dorobił mi drugą grzywkę.

A najważniejsze ruszył uparte prześwity na dawnych zakolach- na pierwszym zdjęciu z łatwością widać skórę między włosami( rok temu były tam jeszcze łyse placki jednak mimo wzrostu nowych włosków przez ostatnie miesiące pozostawały tylko omszałe nie całkiem zarośnięte)

Przed

Po 12 dniach stosowania:


Po pełnym miesiącu:





Warto wspomnieć, że bejbiki u mnie rosną w tempie bardzo szybkim, zdecydowanie szybszym niż reszta włosów,więc praktycznie co miesiąc mam większą lub mniejszą nową grzywkę.Jednak zwykle są to odrastające włosy które juz wypadły, pierwszy raz od dawna obserwuję realne zagęszczenie :)

Olej zakupić można chyba tylko na Indiaabundance.com za 10$, lub w aptekach indyjskich za +/- 10 zł niestety do nich dostępu nie mamy :P